wtorek, 30 grudnia 2014

Two

Poczułam coś mokrego na moim policzku. Leniwie przesunęłam rękę w tamto miejsce. Czy to ślina? Fee.. Ziewnęłam głośno powoli otwierając oczy. Przed moją twarzą widniał obraz małego Maltańczyka. No tak! Rozentuzjazmowana odrzuciłam z siebie kołdrę i porwałam szybko zwierzątko na ręce.
— Heej mała! Poznajesz mnie? To ja Wiktoria! Pamiętam Cię jak jeszcze byłaś takim małym szczeniaczkiem. – Dobrze znałam tego pieska była malutkim słodkim szczeniaczkiem gdy Maja adoptowała ją wraz z Lili jakieś trzy lata temu. Pamiętam, że ona też wiele przeszła. Nie wiele urosła, a zmiany w jej wyglądzie nie zaszły jakieś diametralne.  Wciąż była tak samo urocza jak niegdyś.
— Może jesteś głodna? – zaczęłam szukać po tym ogromnym domu jakiejś psiej karmy, wtedy przybiegła do mnie Sisi i zaprowadziła do jej psiego królestwa. James chyba zapomniał mi pokazać tą część mieszkania Mai. Wcale się nie zdziwiłam kiedy weszłam do kolejnego dużego pokoju. Było w nim mnóstwo zabawek, wiele różnych rzeczy i kosmetyków do pielęgnacji psów. Na końcu w rogu pokoju stała szafa, z jedzeniem dla Maltańczyka. Nakarmiłam ją i ruszyłam w stronę czerwonej sypialni wyjęłam stary telefon mojej przyjaciółki, którym był Iphone 5S. Wcisnęłam guzik uruchamiający urządzenie po czym ruszyłam pod prysznic. Po drodze zerknęłam jeszcze na zegarek, który wskazywał godzinę 13:47. Włączyłam radio oddając się całkowicie lecącej w niej piosence zaczęłam śpiewać i tańczyć na tyle na ile pozwalał mi na to prysznic. Po dwudziestu minutach byłam już wykąpana i sucha. Ubrałam bieliznę i wyszłam z łazienki. Następnie ruszyłam w kierunku garderoby aby wybrać jakiś strój na dzisiaj. Kiedy weszłam do pomieszczenia, oczywiście na środku pokoju stał wczoraj poznany przeze mnie mężczyzna.
— Święty Boże, James! Co ty tu robisz? – Krzyknęłam szybko sięgając po pierwszą lepszą rzecz ze stolika i próbując nią zakryć swoje praktycznie nagie ciało. Oczywiście ową rzeczą musiało być nie co innego jak marynarka Maslowa.
— Hej i Ciebie też miło widzieć. Wczoraj mówiłem, że wpadnę. Masz załóż to! – Powiedział nagle rzucając we mnie ubraniem, które wcześniej trzymał w rękach. Zwinnie niczym kot złapałam lecące w moją stronę zawiniątko, upuszczając przy tym marynarkę chłopaka. W tej chwili przeklinam swój refleks. Rozłożyłam materiał przed sobą materiał, w duchu licząc, że choć trochę mnie zasłania. W rękach trzymałam krótką czarną na moje oko obcisłą sukienkę w ciemno i jasnoróżowe kwiaty, które z daleka wyglądały jak ciekawie wyglądające plamy. — Dziś jest bardzo gorąco. – Dodał po czym uśmiechając się pościł do mnie oczko.
Poszłam do sypialni by się ubrać i przemyśleć to co się przed chwilą stało. Przepraszam czy tylko mi to się wydawało dziwne? Przecież weszłam do pokoju prawie naga, gdzie stał facet, którego w ogóle nie znam.
Gdy gotowa wróciłam do garderoby, James jak gdyby nigdy nic się stało powiedział:
— No i teraz możemy już iść! – Uśmiechnął się i podał mi spakowaną torebkę. Gdy zajrzałam do jej środka było tam wszystko czego potrzebowała kobieta by mieć pod ręką, nawet stary telefon Mai. Zastanawiało mnie tylko jedno czy to już tam było czy on to zrobił.
— Zresetowałem Ci telefon i zapisałem Ci kilka numerów, które mogą Ci się przydać. – Powiedział nagle odpalając silnik samochodu. Zupełnie tak jakby czytał mi w myślach.
— Dzięki. Czekaj! Kiedy zdążyłeś to zrobić? – Zapytałam z niemałym zdziwieniem.
— Kiedy byłaś pod prysznicem rzecz jasna. Przy okazji załapałem się na Twój całkiem udany koncert. – Zaśmiał się za co oberwał w ramię i oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
Po dziesięciu minutach jazdy byliśmy przed ogromnym centrum handlowym. Maya dała mu numer do swojego konta i powiedziała, że mam wybrać tyle pieniędzy ile będę potrzebowała. Oczywiście źle się z tym czułam i postanowiłam sobie, że jak tylko coś zarobię, a liczę, że nastąpi to wkrótce, to oddam jej wszystko co do grosza.
Uzupełniliśmy zapasy środków czystości, artykułów spożywczych oraz karmy dla Sisi. Po jakiś trzech godzinach tych wszystkich zakupów poszliśmy w końcu coś zjeść. Dzień minął mi niewyobrażalnie bardzo szybko w towarzystwie Maslowa.

Następnego poranka mój sen zakłócił dzwonek mojego telefonu. Któż inny mógłby dzwonić jak nie brunet.
— Halo? James? Po co dzwonisz do mnie tak wcześnie rano? – Spytałam zaspanym głosem.
— Przepraszam, nie chciałem Cię budzić, ale jest już po dziesiątej. Dzwonię by Ci powiedzieć, że organizujemy z chłopakami imprezę na plaży. Pomyślałem, że w sumie co będziesz robić sama w domu. Może miałabyś ochotę wpaść?
— Z wielką chęcią przyjmę Twoje zaproszenie.
— Super, cieszę się. Impreza rozpoczyna się o szesnastej, więc przyjadę po Ciebie za dwadzieścia czwarta – Gdy już miałam się z nim pożegnać i zakończyć połączenie szybko dodał. — Victoria tylko pamiętaj, żeby ubrać strój kąpielowy!
— Dziękuje, dobrze nie zapomnę. Pa! – Rozłączyłam się śmiejąc się do telefonu. Spojrzałam na zegarek i spokojnie stwierdziłam, że mam mnóstwo czasu.
Zjadłam porządne śniadanie, a następnie wzięłam krótki prysznic dla odświeżenia. Teraz czekało mnie już najtrudniejsze – ubrać się. Jednak po dwóch godzinach mordęgi udało mi się wykonać to zadanie. Zrobiłam na szybko jakiś delikatny makijaż, a włosy postanowiłam tylko rozczesać. Nim się spostrzegłam była już 15:38 szybko wzięłam torebkę, zamknęłam drzwi kluczem i wyszłam z mieszkania. Tak jak myślałam Na dole byłam równo o za dwadzieścia czwarta. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy z Jamesem w odpowiednim kierunku.
W końcu w oknie dostrzegłam plaże, na której było mnóstwo ludzi. Jechaliśmy dalej, aż w końcu zatrzymaliśmy się i wysiedliśmy z pojazdu. Plaża na której się znajdowaliśmy niby wyglądała na dokładnie tą samą, na którą spoglądałam przez szybę samochodu, jednakże różniła się od tamtego miejsca, na które jeszcze niedawno spoglądałam. Ta była znacznie bardziej spokojna i wiele mniej zaludniona. Woda była bardzo czysta, niemalże  przeźroczysta. Na błękitnym niebie nie było żadnej chmurki. Jasny piasek mienił się w słońcu, które grzało pustynnym żarem. Teraz żałowałam, że rozpuściłam włosy. Gdybym upięła je w koka było by mi chłodniej. Jestem niemal pewna, że zaraz będę czuła się jak frytka na rozgrzanym oleju. Wzięliśmy z bagażnika wszystkie znajdujące się tam rzeczy i udaliśmy się do grupki ludzi, która przebywała przed średniej wielkości drewnianym szałasem.
— Cześć, jestem Kendall. – Przywitał się ze mną przystojny brunet - A to jest Logan i Carlos. - Pokazał na dwójkę chłopaków.
— Miło mi Was poznać, ja jestem Victoria. – Uśmiechnęłam się podając im swoją dłoń.
— Jesteś dziewczyną Jamesa? – Spytał Latynos na co ja zakrztusiłam się właśnie pitym przeze mnie drinkiem.
— Nie...My...Ja...Nie! Nie jestem jego dziewczyną. — Od kiedy zaczęłam się jąkać jak małe dziecko przyłapane na jedzeniu słodyczy tuż przed obiadem?
— Carlos?! – Wszyscy zganili chłopaka, przeszywając go morderczym spojrzeniem. Przysięgam gdyby wzrok mógłby zabijać, biedak już byłby martwy.
— No co? Tylko pytałem – Zrobił tylko niewinną minę i począł zapchać się jakimś jedzeniem.
Atmosfera z czasem się nie co rozluźniła. Zdążyłam zakolegować się już z żoną Latynosa – Alexą
Wypiłam już niemałą ilość alkoholu, ale nie byłam jeszcze pijana czego nie można powiedzieć o Kendallu czy Loganie.
Pamiętam, że po trzeciej impreza przeniosła się do domu Mai, dalsza część nocy jak przez mgłę. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam w domu bałagan. Schmidt leżał na kanapie przykryty kołdrą, a na głowie miał swoje majtki, chyba swoje... Henderson leżał na podłodze cały w wymiocinach. Cóż..mam nadzieje, że przynajmniej nie należą do kogoś innego. Państwo PenaVega leżeli w jednej z sypialni, a Sisi lizała ich po twarzy. Ja obudziłam się na nagim torsie Jamesa. Musieliśmy ostro zabalować, dobrze, że Maya nie widzi tego całego bałaganu. Spaliłabym się ze wstydu, gdyby to zobaczyła. 
Ruszyłam do drzwi, żeby otworzyć osobie, która usiłowała wejść do środka mieszkania. Oby to nie była policja. Po drodze spojrzałam w lustro, które wisiało na ścianie w przedpokoju. Moje włosy wyglądały jak bocianie gniazdo, ubrania były pogniecione i gdzieniegdzie pokryte jakimiś plamami. Boże, co ja robiłam tej nocy?
Otworzyłam drzwi, w których...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początek chciałam was przeprosić za długość i jakość, ale chciałam go dodać przed Nowym Rokiem. Mógł wyjść lepiej, ale brak weny.
Dziękuje wam kochani za tyle komentarzy i wyświetleń to naprawdę bardzo dużo znaczy. Zdziwiło mnie to, że były one pozytywne, spodziewałam się negatywnych.
I na koniec. Życzę wam wszystkiego dobrego, by spełniły wam się wszystkie marzenia, których nie zdążyliście spełnić w tym roku. I chyba najważniejsze zdrowia, miłości,weny, pijanego Sylwestra do białego rana! Szczęśliwego Nowego Roku Moi Drodzy!
+Jak myślicie kto stoi w drzwiach?
~Wiktoria

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Naprawdę ostro zabalowali. W drzwiach stała Maja, mam rację?
    Szczęśliwego Nowego Roku!
    Czekam z niecierpliwością na nn.
    Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem świetny rozdział , trochę się uśmiałam jak opisywałaś w jakim stanie Victoria zastała chłopaków i Alexę . Piesek Victorii , ma dokładnie tak samo na imię jak moja malutka :) , a po drugiej stronie drzwi wejściowych do domu stoi zapewne Majka :D . Już czekam na next rozdział :) .

    OdpowiedzUsuń