Ściana za brunetką różniła się od pozostałych. Wyglądała jakby była zrobiona z drewna, ale może to tylko jego imitacja. Jednak nie wydaje mi się, że w takim miejscu można sobie pozwolić na takie zamienniki. Na moje oko to orzech amerykański, ale specem od drewna nie jestem. Tata pasjonował się takimi rzeczami, więc od czasu do czasu coś tam zdarzyło mu się chlapnąć w tym temacie.
— Rossie! Kochana, witaj! – Mercer głośno powitała sekretarkę uśmiechając się od ucha do ucha.
— Maya! Jak dobrze, że już wróciłaś! Popatrz tylko ile mam pracy. – Dziewczyna z grymasem na twarzy wskazała ręką na stratę papierów na jej biurku. — Cześć, ja jestem Rossana. – Zwróciła się do mnie, z uśmiechem podając mi swoją zadbaną dłoń z pomalowanymi na burgundowo paznokciami.
— Victoria, bardzo mi miło.
— Vi jest moją przyjaciółką z Polski i szukamy dla niej pracy, ale myślę, że to nie potrwa długo. – Mrugnęła w stronę zielonookiej, a moja twarz przypominała jednego z pomidorów, które można znaleźć na straganie.
— Maya! – Zbeształam ją.
— Vivi jest u siebie? – Kontynuowała ignorując moją uwagę.
— Jestem pewna, że Wasze poszukiwania właśnie się zakończyły, a co do Viviene to musicie się spieszyć, bo za 15 minut ma spotkanie.
Ruszyłyśmy w kierunku korytarza z czarnymi ścianami, wcześniej żegnając się z Rossaną. Wyjechaliśmy windą na trzydzieste czwarte piętro i skierowałyśmy się w stronę pokoju, w którym przebywała obecnie szefowa mojej przyjaciółki. Brunetka zapukała dwa razy po czym złapała za klamkę i otworzyła orzechowe drzwi.
Przy jednym z dużych okien stała wysoka kobieta ubrana w lawendowy kombinezon i kremowe szpilki, nie dała bym jej więcej niż trzydzieści lat. Czarne włosy miała nisko spięte w ciasny kok. Wydawało mi się, że nawet jeden choćby najmniejszy kosmyk nie śmiałby się sprzeciwić właściciele i w jakiś sposób wyjść z poza tego upięcia. W oczy od razu rzucił mi się makijaż kobiety. Oczy podkreślone czarną kredką i usta pomalowane ciemnoczerwoną szminką.
Zaszczyciła nas spojrzeniem swoich piwnych oczu i uśmiechnęła się szeroko.
Przy jednym z dużych okien stała wysoka kobieta ubrana w lawendowy kombinezon i kremowe szpilki, nie dała bym jej więcej niż trzydzieści lat. Czarne włosy miała nisko spięte w ciasny kok. Wydawało mi się, że nawet jeden choćby najmniejszy kosmyk nie śmiałby się sprzeciwić właściciele i w jakiś sposób wyjść z poza tego upięcia. W oczy od razu rzucił mi się makijaż kobiety. Oczy podkreślone czarną kredką i usta pomalowane ciemnoczerwoną szminką.
Zaszczyciła nas spojrzeniem swoich piwnych oczu i uśmiechnęła się szeroko.
— Witajcie! Mayu jak miło znów Cię widzieć w takim dobrym nastroju, promieniejesz. Mam dla Ciebie kolejne zlecenie. – Zwróciła się w stronę brunetki, po czym podała mi dłoń. — Viviene Verlaine*.
— Victoria Blank, to dla mnie zaszczyt. – Odpowiedziałam szczerze.
— Jakaż ona urocza! I tylko spójrzcie na te oczy, niezwykłe!
— Viviene – Przerwała jej moja przyjaciółka — Przejdę do rzeczy przyszłyśmy w sprawie pracy.
— Ah tak? – Kobieta zmierzyła mnie uważnie swoim badawczym spojrzeniem od stóp do głów. Przyłożyła sobie dłoń do ust i zmrużyła oczy. Wyglądała jakby się nad czymś w skupieniu zastanawiała. A ja stałam tam tylko jak taki słup soli, nie wiedząc co ze sobą począć. Po pewnym czasie, przeniosła swój wzrok na Mayę, a później z powrotem na mnie. Podeszła do biurka i wybrała jakiś numer na telefonie.— Wyślij do mnie Inessę, niech zaprowadzi Victorię do Charlesa, powiedz mu, że chcę mieć te zdjęcia jak najszybciej.
Po paru minutach do gabinetu Verlaine weszła młoda kobieta z jasnoróżowymi włosami, która przedstawiła mi się jako Inessa.
— Zaprowadź Victorię do Charlesa i powiedz mu, że chcę mieć te zdjęcia jak najszybciej. – Gdy już miałyśmy wychodzić Viviene dodała. — A! I ubierzcie ją w tą sukienkę w kolorze oranżu z najnowszej kolekcji Versace'go.
I się zaczęło, cała ta gorączka – malowanie, przebieranie i w końcu zdjęcia próbne. Zdążyłam bliżej poznać Innesę i muszę przyznać, że to naprawdę przeurocza i szalona persona. Opowiedziała mi jak dostała pracę w firmie potem temat przeszedł na jej codzienne zajęcia w agencji oraz pracowników. Po wszystkim zeszłam do recepcji, gdzie czekała już na mnie Mercer. Z jej wyrazu trudno było mi odgadnąć jak mi poszło. Spojrzałam wymownie w kierunku Rossany, ale ta tylko wzruszyła ramionami i wróciła do swojej papierkowej roboty, posyłając mi przy tym uśmiech pełen otuchy. Tylko cicho westchnęłam i ruszyłam do mojej przyjaciółki. Wyszłyśmy z budynku i ruszyłyśmy w kierunku jej mieszkania.
— I jak mi poszło?– Zapytałam zniecierpliwiona. Zatrzymałyśmy się, a ta spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i miną w stylu "nic z tego nie będzie". Serce mi stanęło, tyle pracy i zmarnowanego czasu poszło na nic. Co ja sobie w ogóle myślałam, ja modelką? Dobre sobie.
— No nic, mówi się trudno. Nie tylko na tym świat się kończy. Przecież nie musimy pracować razem. Jutro pójdę pochodzić po jakiś restauracjach, może szukają jakiejś kelnerki albo coś w ten deseń. No przecież wiesz o co mi chodzi, prawda? Zawsze... – Przerwałam swoją paplaninę w momencie kiedy Maya wybuchła głośnym niepohamowanym śmiechem. Posłałam jej wrogie spojrzenie i zrobiłam oburzoną minę. — Co Cię tak śmieszy? – Skrzyżowałam ręce pod piersiami. Gdy brunetka się już uspokoiła ponownie zadałam jej pytanie. — Skończyłaś? Czy mam jeszcze trochę poczekać?
— Oj ty mój głuptasku! – Maya poklepała mnie po ramieniu, kręcąc głową. — Viviene coś tam marudziła, że jesteś trochę za niska, ale ją przekonałam. Dostałaś tę pracę! Masz przyjść jutro podpisać kontrakt! – Musiało minąć parę dobrych chwil zanim dotarły do mnie te słowa. Kiedy w końcu się ogarnęłam, rzuciłam się mojej przyjaciółce na szyję głośno piszcząc.
— Ale mówisz serio? Nie wkręcasz mnie? – Spytałam jeszcze do końca w to nie wierząc.
— Jestem teraz w stu procentach poważna. Przyjmij moje najszczersze gratulacje! Mówiłam Ci, że się uda.– Przytuliła mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
— Ty moja kłamczucho! – Dźgnęłam ją w bok. — Zobaczysz jeszcze się zemszczę.
— Nie ma sprawy będę czekać – Zbyła moje słowa machnięciem ręki. — To co? Trzeba to uczcić. – Zamajtała brwiami, a ja już wiedziałam co się święci.
— Znowu impreza? – Wydałam z siebie jęk niezadowolenia.
— Witamy w Los Angeles! – Uśmiechnęła się do mnie brunetka.
Impreza miała rozpocząć się za godzinę u "nas" w domu. Ja kończyłam robić jedzenie, a Maya już od 20 minut siedziała w łazience. Gdy wyszła zamurowało mnie, byłam niemalże pewna, że dziewczyna robiła sobie w tym czasie makijaż, ale wyszła z niej dokładnie tak samo jak do niej weszła, z jednym małym szczegółem, jej twarz była blada jak kreda.
— Wszystko dobrze? – Spytałam zmartwiona jej stanem
— Tak, tak. To nic takiego. Chyba coś mi zaszkodziło. – Odpowiedziała z lekkim grymasem na ustach. — Zostaw te jedzenie, ja skończę je robić, Ty powinnaś się szykować.
— Dużo mi nie zostało, praktycznie już kończę, za to Ty powinnaś odpocząć.
— O mnie się nie martw, dam sobie doskonale radę. Jak widzisz już mi lepiej i czuje się doskonale. – Posłała mi oczko.
Poddałam się, bo wiem, że i tak nie miałabym z nią szans. Poszłam do mojej garderoby. Wybrałam sobie skromny zestaw, który składał się z pudrowo-różowej sukienki i szpilek w tym samym kolorze. Założyłam złote kolczyki z czarnym kamieniem oraz pasującą do nich zestaw bransoletek. Zrobiłam też również lekki makijaż i wszystko pokreśliłam trochę ciemniejszą szminką. Kiedy wróciłam Maya była już prawie gotowa. Ubrała hebanową elegancką bluzkę na krótki rękaw z falbanką i białą ołówkową spódnicę. Do tego skórzane sandałki na wysokim obcasie w takim samym kolorze jak góra mojego odzienia. Skoro wszystko było zrobione i nikt jeszcze nie przyszedł to postanowiłam pomalować swoje paznokcie lakierem w kolorze ecru.
Nasi goście przybyli punktualnie z wyjątkiem jednego, którym był chłopak mojej przyjaciółki.
— Co oblewamy? –Zapytał Kendall wskazując butelki z wódką i winem oraz wielkim bananem na twarzy. Już miałam coś powiedzieć, ale brunetka mnie w tym uprzedziła.
— Vi podpisała kontrakt z moją szefową! – Krzyknęła radośnie. — Znaczy się idzie podpisać jutro, ale teoretycznie wiecie jak jest. – Zaśmiała się perliście, a my jej zawtórowaliśmy.
— Uuu... mamy kolejną modelkę – Zagwizdał głośno Caros — No no, gratulacje!
Alexa dołączyła się do wypowiedzi swojego męża, a chłopcy życzyli mi jak najlepiej w nowej pracy, a ja czułam się trochę niezręcznie i może trochę dziwnie. Chyba nie jestem przyzwyczajona do przebywania w centrum uwagi.
Po pół godzinie szalonej zabawy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Maya cała w skowronkach pędem oderwała się z krzesła i w błyskawicznym tempem znalazła się tuż przed drzwiami. Otworzyła przystojnemu blondynowi, aczkolwiek to nie mój typ. Zawsze miałyśmy różne gusta co do mężczyzn. Ów chłopak przedstawił się jako Philip Bronte. Wydawał się bardzo miły i uprzejmy, ale powiem, też, że miał coś z kobieciarza.
Po pół godzinie szalonej zabawy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Maya cała w skowronkach pędem oderwała się z krzesła i w błyskawicznym tempem znalazła się tuż przed drzwiami. Otworzyła przystojnemu blondynowi, aczkolwiek to nie mój typ. Zawsze miałyśmy różne gusta co do mężczyzn. Ów chłopak przedstawił się jako Philip Bronte. Wydawał się bardzo miły i uprzejmy, ale powiem, też, że miał coś z kobieciarza.
W momencie trwania domówki musiałam iść za potrzebą. W drodze do łazienki usłyszałam jakieś wrzaski obok pokoju Mai, więc zaniepokojona postanowiłam się zatrzymać. Tak wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać, ale coś mi tu śmierdziało.
— Jesteś pewna? – Głowę bym sobie dalą uciąć, że ten głos należał do Philipa. Brzmiał jakby był zdenerwowany, a może wkurzony. Nie! To były oba wymienione przeze mnie stany emocjonalne.
— Na sto procent, inaczej bym Ci nie mówiła – Pewnie odpowiedziała Maya.
— Cholera!– Teraz to był wkurzony na maksa, w sumie to się nawet obawiam czy nie zrobi czegoś złego mojej przyjaciółce. — Chyba nie zamierzasz...no wiesz..? – Zapytał już trochę łagodniejszym tonem.
— Zamierzam! A co Ty myślałeś? – Odpowiedziała oburzona dziewczyna .
— Pomyśl o swojej przyszłości...o naszej. – Poprawił się. — Nie jesteśmy jeszcze gotowi na...no wiesz, ..w każdym razie ja nie jestem i nie mam czasu zajmować się no...wiesz. – Omijał to konkretne słowo jakby się nim ewidentnie brzydził.
— Myślałam o niej i ja również nie jestem na to gotowa, ale damy radę. – Mówiła troskliwie brunetka. — Kocham Cię, a Ty?
— Nie zamierzam TO niańczyć, jeżeli chcesz to sama się w to baw! Usuń TO albo ja odejdę. – Jego głos był ostry jak brzytwa.
— Wiesz co? Myślałam, że jesteś inny. Ja idę do gości, a Ty tu lepiej zostań i ochłoń! – Rzuciła Maya.
Usłyszałam kroki i ciche skrzypienie drzwi. Szybko zrobiłam kilka kroków do tyłu i jakby nigdy nic udałam się do łazienki, mimo iż przejście obok w takiej sytuacji było dla mnie bardzo trudne. Jezu co za drań z tego Philipa! Moment! Jeszcze raz, zróbmy analizę, ale taką na spokojnie. "Zamierzam. Przyszłość. Gotowi. Zajmować. Damy radę. Niańczyć. Usuń TO." Te poszczególne słowa zaczęły przemykać po zakamarkach mojego umysłu, aż w końcu zatrzymały się. I uderzyły z podwójną siłą. Czy to znaczy, że zostanę ciocią? Moja przyjaciółka jest w ciąży? Ona mu mówi, że go kocha i dadzą radę. A On? Co to znaczy, że nie chcę się w TO bawić!? No co za skurwysyn. Dopiero zobaczy co to jest zabawa, tak się z nim rozprawię, że popamięta mnie na zawsze.
Impreza zakończyła się po drugiej. Tego wieczoru wypiłam bardzo mało, Maya z resztą też o ile w ogóle, no ale chyba z wiadomych powodów. Dzisiaj, a raczej wczoraj nie doszło do konfrontacji między mną, a Panem Bronte. Jednak to nastąpi już nie długo niech się nie martwi kara za to, że zranił moją przyjaciółkę będzie bardzo, bardzo wysoka, oj będzie... Zresztą Pan Skurwiel szybko uciekł. Mercer była przez resztę imprezy zmartwiona, przybita i smutna. Będę musiała dzisiaj z nią porozmawiać, ale dopiero jak odpocznie. Nie chcę jej teraz męczyć.
__________________________________________________
__________________________________________________
*Verlaine – czyt. Werlę
Rozdziału dość długo nie było, i bardzo was za to przepraszam. Oczywiście standardowo przyczyniło się do tego: brak czasu, brak weny, nauka, szkoła i lenistwo chodź u mnie też mały wkurzający problem z laptopem.Postaram się, żebyście na kolejny rozdział nie musieli tyle czekać.
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńCzuję, że Wiktoria zostanie modelką, a James chce umówić się właśnie z nią.♥♥♥
Zazdrosny Kendall.♥♥♥
Zapraszam do mnie lifeissomucheasierwhenyoujustchillout.blogspot.com
Świetny rozdział xd
OdpowiedzUsuńJames sie chce umówic z Wiktorią i yolo prawie by sie wydał haha xD
Kendall kocha sie w Mai? :O miłość jeszcze bd i jeszcze dzieci z tego będą :)
Czekam na nn :)
The Unforgiven
Świetny rozdział i opowiadanie także ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Świetny rozdział jak i całe opowiadanie . Cudny wystrój bloga . Zapraszam do siebie http://magianaszejmilosci.blogspot.com/ choć jest dopiero Prolog i zakładka z Bohaterami :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Awards.Więcej u mnie http://lifeissomucheasierwhenyoujustchillout.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper rodział i zapraszam :) >>>> http://bigtimerushna-zawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń